HELL AIN'T A BAD PLACE...

               

Tytuł:

Hell Ain't A Bad Place...

Miejsce:

Niemcy, Wurzburg - Carl Diem Halle

Data:

13 kwietnia 1993

Źródło:

Prv

Trasa:

A Real LIVE Tour (Europe)

Pełny koncert:

+

Wydawca:

N/A

Ocena:

4-

Czas trwania:

108:01 min.

 

Tracklist :

 

1. Intro (Sound Effects) 1:48
2. Be Quick Or Be Dead 3:16
3. The Number Of The Beast 4:57
4. Prowler 4:34
5. Transylvania 4:28
6. Remember Tomorrow 5:57
7. Where Eagles Dare 4:53
8. From Here To Eternity 3:56
9. Wasting Love 6:06
10. Bring Your Daughter...To The Slaughter 4:47
11. Wasted Years 5:23
12. The Evil That Men Do 4:23
13. Afraid To Shoot Strangers 7:34
14. Fear Of The Dark 7:23
15. The Clairvoyant 4:23
16. Heaven Can Wait 7:16
17. Run To The Hills 4:01
18. Iron Maiden 5:41
19. Hallowed Be Thy Name                                                             -encore 7:16
20. The Trooper                                                                               -encore 3:52
21. Sanctuary                                                                                    -encore 5:58

 

Jakość tego nagrania oceniam na całkiem dobrą, choć spory pogłos hali oraz cicha sekcja rytmiczna zdecydowanie tę ocenę obniżają.

Koncert w Wurzburgu można określić jako przeciwieństwo filmów Hitchcock'a czyli zaczyna się od trzęsienia ziemi a później jest coraz bardziej beznadziejnie i tragikomicznie.

Ale po kolei...wydawałoby się, że po dobrym show w Berlinie, Iron Maiden będą kontynuowali dobrą koncertową formę. Na przeszkodzie stanął jednak Bruce Dickinson. Tak jak występy w dużych miastach ze sporą ilością mediów motywowały frontmana Dziewicy tak mniejsze miasta powodowały u niego kompletną demotywację i jego energia ulatniała się gdzieś zaraz po początkowych minutach koncertu.
Tak właśnie jest podczas tego show, "Be Quick Or Be Dead" zagrany i zaśpiewany świetnie a potem jakby ktoś przedziurawił balon o nazwie Iron Maiden. Zamiast śpiewać Bruce jęczy, zmienia melodie i opuszcza partie, które kiedyś charakteryzowały go jako frontmana (patrz: Scream for me...itp.). Co smutne reszta kapeli doszusowuje do jego niskiego poziomu, przez co cały występ jest nierówny, chaotyczny i jakby wolny...a muzycy brzmią jakby chcieli aby ten koncert jak najszybciej się skończył.
Później zaczyna się plucie publiki na muzyków przez co Ci zaczynają grać słabiej i koło się zamyka. Dodatkowo dochodzą problemy techniczne podczas "Afraid To Shoot Strangers" i na końcu po wyjęciu płyty z odtwarzacza ma się wrażenie, że przesłuchało się występ słabego, garażowego cover-bandu Iron Maiden.

Z drugiej strony, słuchając tego show są momenty ekscytujące i wciąż wiemy, że to stare, dobre  Iron Maiden tyle, że lekko kulawe na jedno z pięciu nóg...