LOS ANGELES 31.01.2004

               

Tytuł:

Los Angeles 31.01.2004

Miejsce:

U.S.A., CA, Los Angeles - Universal Amphitheatre

Data:

31 stycznia 2004

Źródło:

Prv

Trasa:

Dance Of Death World Tour 2004 (North America)

Pełny koncert:

-

Wydawca:

N/A

Ocena:

3+

Czas trwania:

91:40 min.

 

Tracklist :

 

1. Intro/Wildest Dreams 3:56
2. Wrathchild 2:53
3. Can I Play With Madness 3:33
4. The Trooper 4:16
5. Bruce's Speech 1:38
6. Rainmaker 3:54
7. Brave New World 6:27
8. Paschendale 10:07
9. Lord Of The Flies 5:04
10. No More Lies 7:21
11. Hallowed Be Thy Name 7:52
12. Fear Of The Dark 7:32
13. Iron Maiden 5:13
14. Crowd 2:34
15. Journeyman                                                           -encore 9:29
16. The Number Of The Beast                                   -encore 4:57
17. Run To The Hills                                                   -encore 5:02

 

Bootleg pochodzący z drugiej nocy w Los Angeles jest niestety bardzo przeciętnej jakości.
Zapis jest mocno przesterowany na niskich tonach a instrumenty trochę się ze sobą zlewają.
Plusem całości jest względnie wyraźny Bruce'a i fajnie słyszalna publika.

Koncert 31 stycznia na Zachodnim Wybrzeżu USA był ostatnim występem Maiden na trasie po Ameryce Północnej.
Nie jest to może show na miarę tych z Europy sprzed kilku miesięcy, ale mimo to zespół jest naprawdę w świetnej formie.
Każdy kawałek został tutaj zagrany na tip-top i słychać że chłopaki wciąż mocno się starają aby pokazać na co ich stać.
Fani nie są tutaj aż tak ekstatyczni jak to było np. w Nowym Jorku, ale wciąż czuć moc w powietrzu (hali).
Niestety, na mojej kopii brakuje utworu "Dance Of Death", a jestem pewny że utwór ten był tutaj na 100% zagrany.

Z ciekawostek można wspomnieć o jakiejś dziwnej osobistości z publiki, która podczas "The Trooper" wrzucała kostki lodu na scenę.
Sytuacja ta rozwścieczyła Dickinsona, który dzień wczesniej pośliznął się na scenie i mocno się poobijał.
Z racji tego tuż po zakończeniu kawałka, frontman mocno wygraża aby tego typu zachowania nie miały więcej miejsca.
Później już na bisach trochę się uspokoił, bo nawet przeprasza fanów za swoje wcześniejsze przekleństwa i zdenerwowanie.
Trudno się jednak mu dziwić, bo wygrzmocenie się na scenie , to nie tylko groźba przerwania koncertu, ale i złamania sobie jakiejś kości lub dwóch.

Bootleg polecam, chociaż jakość nie nastraja do zagłębiania się w meandry dźwięku. Jest to jednak bardzo fajne show z dobrą atmosferą koncertową.