TOKYO BEAST PT.3

               

Tytuł:

Tokyo Beast pt.3

Miejsce:

Japonia, Tokio - Shibuya Public Hall

Data:

4 grudnia 1982

Źródło:

Prv

Trasa:

The Beast On The Road (Japan)

Pełny koncert:

+

Wydawca:

N/A

Ocena:

5-

Czas trwania:

121:30 min.

 

Tracklist :

 

1. Opening 0:53
2. Murders In The Rue Morgue 3:24
3. Wrathchild 4:05
4. Run To The Hills 5:13
5. Children Of The Damned 4:38
6. The Number Of The Beast 4:55
7. Another Life 4:03
8. 22 Acacia Avenue 6:53
9. Drum Solo  7:27
10. Transylvania 4:00
11. Dave Murray Guitar Solo 3:02
12. The Prisoner 6:01
13. Hallowed Be Thy Name 7:19
14. Phantom Of The Opera 9:25
15. Iron Maiden 6:35
16. Running Free                                                       - encore 6:29
17. Sanctuary                                                             - encore 5:50
18. Drifter                                                                  - encore 11:07
19. Prowler                                                                - encore 6:56
20. Smoke On The Water                                         - encore 9:31
21. I've Got The Fire                                                - encore 3:33

 

Trzecia część Tokyo Beast i po raz kolejny słuchowa ekstaza. Wszystko jest takie perfekcyjne, że szkoda cokolwiek na temat jakości opisywać.
Jeśli dodam, że do tej pory nagranie z tego koncertu było dostępne jedynie w formie niekompletnej a teraz wreszcie możemy usłyszeć w całości "Smoke On The Water" to chyba wystarczająco zachwalam Tokyo Beast , tak aby nie czytać tej recenzji do końca i w ciemno zdobyć ten zapis.....

Jeśli czytacie dalej to napiszę, że występ oczywiście był równie genialny jak techniczna strona tego nagrania. Publika mocno zaangażowana w koncert, śpiewająca każdy wers oraz zespół, który daje z siebie 200%. Takie kawałki jak "Children Of The Damned", "Transylvania" czy "The Prisoner" to jedne z najlepszych wykonań koncertowych tych utworów jakie kiedykolwiek słyszałem.

Tuż przed bisami co pewien czas,  Dave gra kilka taktów "Smoke On The Water" co powoduje niemal orgazm wśród fanów.
Tym bardziej było ich zdziwienie kiedy na któryś tam bis z kolei :) chłopaki zagrali cały sztandarowy przebój Deep Purple - oczywiście w wersji, która wymiata inne covery :).

Podsumowania nie będzie bo tak jak napisałem w pierwszych słowach - zapis ten po prostu powinninście mieć!